czwartek, 10 września 2015

Exchange: 100% honesty

Cześć, kochani!
Nareszcie zebrałam się do obiecanego ostatnio posta. Tak, tak trochę mi to zajęło :)

Muszę zacząć od tego, że nie żałuję mojej wymiany i gdybym miała opcję pojechać jeszcze raz na pewno bym to zrobiła, ale nie wszystko było tak jak to sobie wyobrażałam. Oto pewne aspekty wymiany o których w ogóle nie wiedziałam w momencie gdy wsiadałam do samolotu :)

1. Host rodzina nie jest Twoją rodziną
Podczas mojego wyjazdu mieszkałam z dwoma rodzinami i oczywiście żadna z nich nie dorównywała mojej. Nie odbierzcie mnie źle, moi host rodzice (w obydwu przypadkach) byli bardzo dobrymi ludźmi i fajnie mi się z nimi rozmawiało, ale mimo wszystko nie byli moimi prawdziwymi rodzicami. W mojej stałej rodzinie mieszkałam z host siostrą, w moim wieku. Na początku bardzo się cieszyłam, że będę miała amerykańską siostrę (tym bardziej, że moja rodzina goszcząca  nie miała dzieci i czasami było mi nudno), ale po kilku miesiącach mieszkania pod jednym dachem zaczęłyśmy sobie działać na nerwy. Moja host siostra całe życie była jedynaczką i fakt, że jej rodzice nagle zaczęli poświęcać swój czas komuś innemu z całą pewnością nie był dla niej łatwy. Jako że nie byłam ich dzieckiem to starałam się im pomagać w obowiązkach domowych, być dla nich miła i spędzać z nimi czas. W tym samym czasie moja host siostra przechodziła pewien rodzaj buntu, bardzo często kłóciła się ze swoimi rodzicami (najbardziej niezręczne momenty mojej wymiany, których niestety było całkiem sporo), prawie nigdy nie było jej w domu i nie chciała z nami spędzać czasu. Moi hości bardzo nie chcieli nigdzie jeździć bez niej, dlatego często gdy już razem gdzieś poszliśmy to moja sis tylko marudziła i narzekała co bardzo psuło wszystkim nastrój.

Gdy moja host mom miała urodziny, przygotowałam dla niej kartkę, którą przywiozłam z Polski i postawiłam na stole w kuchni aby była to pierwsza rzecz jaką zobaczy rano. Jak tylko wróciłam ze szkoły to złożyłam jej życzenia i cały dzień robiłam wszystko o co mnie poprosiła. Moja host siostra nawet nie złożyła jej życzeń, wieczorem wszyscy razem poszliśmy do restauracji i moja host sis tylko marudziła, pytała się kiedy wyjdziemy i wszczęła awanturę z moim host dad. Widziałam łzy w oczach mojej host mom. Po wyjściu z restauracji poszliśmy do sklepu. Moja host mom kupiła swojej córce torebkę za ponad $20 (nie pamiętam ile dokładnie). Akurat nie miałam przy sobie pieniędzy, a spodobał mi się lakier za $5, więc host mom pożyczyła mi pieniądze, lecz zaraz po powrocie do domu poprosiła mnie o zwrócenie jej tych $5. Było mi bardzo przykro, że tak upomina się o te kilka dolców, po tym jak cały dzień starałam się żeby jej dzień był idealny, podczas gdy jej córka tak się zachowywała i dostawała za to prezenty. Ale wiecie co? Ja nie jestem ich córką, nigdy nie byłam i nigdy nie będę, a ona była. Więc byłyśmy traktowane w zupełnie inny sposób.

Inną kwestią jest, że moja host rodzina była bardzo religijna (jak wiele rodzin w Stanach). W każdą niedzielę o 9 rano musiłam iść z nimi do kościoła i gdy mój kolega z Niemiec mnie odwiedzał, to nie mogliśmy sami zostać w moim pokoju, czy nawet na piętrze. Mogliśmy przebywać tylko w salonie lub ogrodzie, mimo że nie byliśmy parą, lecz tylko przyjaciółmi.

2. Poznawianie przyjaciół wcale nie jest takie łatwe
Gdy przyjechałam do Stanów miałam wrażenie, że będę miała całą masę znajomych i cały czas będe czymś zajęta. Wszyscy byli bardzo mili i ludzie w szkole bardzo ciekawi mnie i skąd pochodzę, zadawali mi bardzo dużo pytań, jednak większość z nich miała pracę i swoje własne zajęcia. Ludzie tam chodzili razem do podstawówki, gimnajum i liceum. Mieli już swoje własne grupki znajomych i nie potrzebowali nikogo nowego, więc znalezienie kogoś kto by chciał spotkać się z Tobą po szkole wcale nie jest takie łatwe. Moimi najlepszymi przyjaciółmi byli inni wymieńcy i Amerykanka polskiego pochodzenia. Starałam się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, jednak zdarzały się weekendy, które spędzałam cały czas w domu, bo po prostu nie miałam się z kim spotkać (tak, forever alone)

3. Szukanie host rodziny
Zmienianie host rodziny jest niezwykle krępujące. Organizacja prosi Cię abyś popytał w szkole znajomych czy ktoś chciałby Cię przyjąć do siebie. "Cześć, mogłabym z Tobą mieszkać". Okay, nie wyrażałam się dokładnie w ten sposób, jednak mimo wszystko było to bardzo dziwne.

4. Koordynatorka
W umowie jest napisane, że moja koordynatorka będzie kontaktowała się ze mną dwa razy w miesiącu i spotka się ze mną twarzą w twarz raz na dwa miesiące. W rzeczywistości widziałam moją koordynatorkę zaraz po przyjeździe, w październiku, w grudniu a dopiero potem w czerwcu. Zdarzyło się, że nie rozmawiałam z nią przez 3 miesiące. Była zawsze bardzo dla mnie miła etc, jednak przez to, że praktycznie nie miałam z nią kontaktu, bardzo mnie krępowała i nie czułam się swobodnie rozmawiając z nią.