czwartek, 10 września 2015

Exchange: 100% honesty

Cześć, kochani!
Nareszcie zebrałam się do obiecanego ostatnio posta. Tak, tak trochę mi to zajęło :)

Muszę zacząć od tego, że nie żałuję mojej wymiany i gdybym miała opcję pojechać jeszcze raz na pewno bym to zrobiła, ale nie wszystko było tak jak to sobie wyobrażałam. Oto pewne aspekty wymiany o których w ogóle nie wiedziałam w momencie gdy wsiadałam do samolotu :)

1. Host rodzina nie jest Twoją rodziną
Podczas mojego wyjazdu mieszkałam z dwoma rodzinami i oczywiście żadna z nich nie dorównywała mojej. Nie odbierzcie mnie źle, moi host rodzice (w obydwu przypadkach) byli bardzo dobrymi ludźmi i fajnie mi się z nimi rozmawiało, ale mimo wszystko nie byli moimi prawdziwymi rodzicami. W mojej stałej rodzinie mieszkałam z host siostrą, w moim wieku. Na początku bardzo się cieszyłam, że będę miała amerykańską siostrę (tym bardziej, że moja rodzina goszcząca  nie miała dzieci i czasami było mi nudno), ale po kilku miesiącach mieszkania pod jednym dachem zaczęłyśmy sobie działać na nerwy. Moja host siostra całe życie była jedynaczką i fakt, że jej rodzice nagle zaczęli poświęcać swój czas komuś innemu z całą pewnością nie był dla niej łatwy. Jako że nie byłam ich dzieckiem to starałam się im pomagać w obowiązkach domowych, być dla nich miła i spędzać z nimi czas. W tym samym czasie moja host siostra przechodziła pewien rodzaj buntu, bardzo często kłóciła się ze swoimi rodzicami (najbardziej niezręczne momenty mojej wymiany, których niestety było całkiem sporo), prawie nigdy nie było jej w domu i nie chciała z nami spędzać czasu. Moi hości bardzo nie chcieli nigdzie jeździć bez niej, dlatego często gdy już razem gdzieś poszliśmy to moja sis tylko marudziła i narzekała co bardzo psuło wszystkim nastrój.

Gdy moja host mom miała urodziny, przygotowałam dla niej kartkę, którą przywiozłam z Polski i postawiłam na stole w kuchni aby była to pierwsza rzecz jaką zobaczy rano. Jak tylko wróciłam ze szkoły to złożyłam jej życzenia i cały dzień robiłam wszystko o co mnie poprosiła. Moja host siostra nawet nie złożyła jej życzeń, wieczorem wszyscy razem poszliśmy do restauracji i moja host sis tylko marudziła, pytała się kiedy wyjdziemy i wszczęła awanturę z moim host dad. Widziałam łzy w oczach mojej host mom. Po wyjściu z restauracji poszliśmy do sklepu. Moja host mom kupiła swojej córce torebkę za ponad $20 (nie pamiętam ile dokładnie). Akurat nie miałam przy sobie pieniędzy, a spodobał mi się lakier za $5, więc host mom pożyczyła mi pieniądze, lecz zaraz po powrocie do domu poprosiła mnie o zwrócenie jej tych $5. Było mi bardzo przykro, że tak upomina się o te kilka dolców, po tym jak cały dzień starałam się żeby jej dzień był idealny, podczas gdy jej córka tak się zachowywała i dostawała za to prezenty. Ale wiecie co? Ja nie jestem ich córką, nigdy nie byłam i nigdy nie będę, a ona była. Więc byłyśmy traktowane w zupełnie inny sposób.

Inną kwestią jest, że moja host rodzina była bardzo religijna (jak wiele rodzin w Stanach). W każdą niedzielę o 9 rano musiłam iść z nimi do kościoła i gdy mój kolega z Niemiec mnie odwiedzał, to nie mogliśmy sami zostać w moim pokoju, czy nawet na piętrze. Mogliśmy przebywać tylko w salonie lub ogrodzie, mimo że nie byliśmy parą, lecz tylko przyjaciółmi.

2. Poznawianie przyjaciół wcale nie jest takie łatwe
Gdy przyjechałam do Stanów miałam wrażenie, że będę miała całą masę znajomych i cały czas będe czymś zajęta. Wszyscy byli bardzo mili i ludzie w szkole bardzo ciekawi mnie i skąd pochodzę, zadawali mi bardzo dużo pytań, jednak większość z nich miała pracę i swoje własne zajęcia. Ludzie tam chodzili razem do podstawówki, gimnajum i liceum. Mieli już swoje własne grupki znajomych i nie potrzebowali nikogo nowego, więc znalezienie kogoś kto by chciał spotkać się z Tobą po szkole wcale nie jest takie łatwe. Moimi najlepszymi przyjaciółmi byli inni wymieńcy i Amerykanka polskiego pochodzenia. Starałam się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, jednak zdarzały się weekendy, które spędzałam cały czas w domu, bo po prostu nie miałam się z kim spotkać (tak, forever alone)

3. Szukanie host rodziny
Zmienianie host rodziny jest niezwykle krępujące. Organizacja prosi Cię abyś popytał w szkole znajomych czy ktoś chciałby Cię przyjąć do siebie. "Cześć, mogłabym z Tobą mieszkać". Okay, nie wyrażałam się dokładnie w ten sposób, jednak mimo wszystko było to bardzo dziwne.

4. Koordynatorka
W umowie jest napisane, że moja koordynatorka będzie kontaktowała się ze mną dwa razy w miesiącu i spotka się ze mną twarzą w twarz raz na dwa miesiące. W rzeczywistości widziałam moją koordynatorkę zaraz po przyjeździe, w październiku, w grudniu a dopiero potem w czerwcu. Zdarzyło się, że nie rozmawiałam z nią przez 3 miesiące. Była zawsze bardzo dla mnie miła etc, jednak przez to, że praktycznie nie miałam z nią kontaktu, bardzo mnie krępowała i nie czułam się swobodnie rozmawiając z nią.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Back in Poland/ Future plans

Jestem już od trzech tygodni w domu, dokładnie od 30 czerwca. Nic nie pisałam, ponieważ zostawiłam moją ładowarkę do laptopa w Stanach wiedząc, że nie będzie pasowała do tutejszych gniazdek. Okazało się jednak, że mój laptop nie jest dostępny w Polsce i zakup ładowarki jest niemożliwy, więc czekam aż moi hości mi ją odeślą (wyjechali na wakacje w dniu w którym do nich napisałam, więc to troszkę zajmie). Najgorsze jest to, że wszystkie moje zdjęcia są na moim laptopie, więc nie mogę ich pokazac rodzicom. 

Bałam się, że po powrocie do Polski przeżyję ponownie szok kulturowy, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Czuję się jakbym po prostu wróciła tam skąd wyjechałam mimo że tak wiele się zmieniło. Z moimi rodzicami dogaduję się lepiej niż kiedykolwiek. Wydaje mi się, że bardzo doroślałam i po prostu nie mam żadnej potrzeby by się z nimi kłócic. Gdy pojawia się jakieś nieporozumienie w ogóle się nie unoszę tylko normalnie z nimi rozmawiam. Bez żadnego krzyku czy awantur jak wcześniej. Po moim powrocie moi najlepsi przyjaciele sami się do mnie odezwali. Bałam się, że o mnie zapomną, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Niektórzy w ciągu tego roku się bardzo zmienili, inni pozostali dokładnie tacy sami. Ominęło mnie wiele rzeczy w klasie, wiele 18-stek, wycieczkę klasową i połowinki, ale nie żałuje, bo zamiast tego zobaczyłam i przeżyłam wiele innych interesujących rzeczy.

Moja szkoła bardzo wspiera wymiany i wszelkie tego typu doświadczenia. Nawet córka mojego dyrektora była na wymianie i każdego roku kilkanaście osób z mojej szkoły wybiera się na studia za granicą. Dzięki podejściu mojej szkoły nie będę musiała powtarzac klasy (w sumie tak czy siak to nie byłoby powtarzanie bo nigdy mnie tam nie było). Przez wakacje muszę uczyc się polskiego i matmy, czyli przedmiotów maturalnych (angielski mi odpuścili) i zdac dwa egzaminy na kloniec wakacji. We wrześniu mam dogadac się z innymi nauczycielami w sprawie zaliczenia innych przedmiotów. Nie jest łatwo, niedługo połowa wakacji minie, a ja zrobiłam może 1/20 roboty, więc muszę się wziąc w garśc, ale mam nadzieję, że mi się uda i zdam maturę. 

Póki co moim marzeniem byłoby pójście na studia w Danii, ale czeka mnie jeszcze bardzo dużo pracy, więc staram się na tym aż tak nie skupiac.

Planuję napisac jeszcze kilka postów na tym blogu. Wcześniej nie mogłam byc w 100% szczera, ponieważ moi hości czy ktoś inny mój trafic na moje posty, ale teraz mogę opowiedziec o wszystkich aspektach wymiany i planuję to zrobic w następnym poście. 

I came back to Poland about 3 weeks ago, exactly I'm here since June 30th. I didn't write anything, because I left charger to my laptop in the US (outlets in Poland are different, so I knew it wouldn't match), but in Poland I'm not able to get a charger to my laptop's model, because simply they are not available here, so I have to ship back my American charger and take one part from it, other from the Polish one and it should work, but I texted my host parents at the same day they left for vacations, so it'll take a while.

I was afraid that after coming back to Poland I'll go through the culture shock again, but it didn't happen. I just feel like I came back where I left. I have got better contact with my parents than ever before. I grew up so much and I never fight with them. When there is some problem, we just sit down and talk through it accept arguying and that's what normally would happen. After I came back my best friends reached out to me. I am so happy, I was afraid that they may forgot about me, but they didn't. Some of them changed so much, some of them not at all. I missed a lot of things, but I don't regret. I went through amazing things this year and I wouldn't change it.

My school really supports students who do exchange. Even my principal's daughter was an exchange student and each year some of our students are going to the universities abroad. I don't have to repeat this year (well, it never would be repeating, cause I simply wasn't here). During the vacations I have to learn polish and math, and pass the exams from them at the end of summer. When the school year will start I have to talk with other teachers about different subjects (like history, social studies etc). It's not easy, cause I have got really a lot of work right now and I should learn more, cause otherwise I won't pass this exams, but I hope it all will turn out well at the end.

My dream is to go to uni in Denmark, but first I need to pass last year, then the senior year, which in Poland is the hardest and then final exams, so there is still a lot of work ahead of me. 

I plan to write few more posts on this blog about my exchange, Before I couldn't be 100% honest, cause my host family, friends from school etc, could read it, but since I'm here I plan to write post about good and bad sides of the exchange.

wtorek, 23 czerwca 2015

One week left

Ciężko w to uwierzyć, ale dokładnie za tydzień o tym czasie, będę w samolocie do Polski. Dzisiaj upływa dokładnie 314 dni odkąd jestem w Stanach. Przed wymianą, gdy myślałam o tym roku, wydawało mi się, że będzie trwał wieczność. Rok z dala od rodziny, rok z dala od przyjaciół, rok w nowym mieście, kraju i szkole. Wszystko to wydawało mi się takie tajemnicze i nie miałam pojęcia, że czas tak szybko zleci.
Prawdą jest, że początki są najcięższe. Przez pierwszych kilka tygodni musiałam przyzwyczaić się do używania j.angielskiego non stop. Rozmowy z moimi hostami i nowo poznanymi ludźmi były w miarę ok, ale pierwszy tydzień w szkole już niekoniecznie. Zazwyczaj ludzie starali się mówić do mnie wolniej i wyraźniej, żeby ułatwić mi zrozumienie, ale w szkole nauczyciele używali normalnego tępa etc, bo ich lekcja była skierowana przede wszystim do amerykańskich uczniów. Wiedziałam, że mój angielski nie jest perfekcyjny, ale siedząc w klasie miałam wrażenie, że niczego nie rozumiem, czego się totalnie nie spodziewałam. Po jakimś czasie się do tego przyzwyczaiłam, świadczy o tym fakt, że na pierwszy kwartał moja średnia z Historii Stanów wynosiła 79%, a na drugi 96%.  Historia Stanów to praktycznie banalny przedmiot, ale na początku nie byłam w stanie ani trochę zrozumieć nauczyciela i zdarzało mi się nie zrobić zadania domowego, bo po prostu o nim nie wiedziałam. Za zadania domowe można dostać 0 lub 1 (1 to zaliczenie zadania, 0 nie). Po moich pierwszych dwóch "1", prawie się załamałam. Byłam przyzwyczajona do "1" z polskiego systemu nauczania i żyłam w przekonaniu, że nie zdaję matmy. Dopiero gdy poszłam do nauczyciela z pytaniem czemu za zad.dom dostałam 1, wszystko mi wytłumaczył (dlatego nie bójcie się pytać gdy czegoś nie wiecie!). Z czasem wszystko staje się łatwiejsze, ale nie bądźcie przerażeni, gdy na początku nie macie bladego pojęcia co się wokół was dzieje.
Inną rzeczą do której ciężko było mi się przyzwyczaić jest jedzenie. Wielu artykułów spożywczych do których w Polsce byłam przyzwyczajona tutaj po prostu nie ma. Wiedziałam, że ludze tutaj nie jedzą mielonych czy schabowych, ale nie ma tutaj takiego samego chleba jak w domu, takich samych serów, duszone ziemniaki zazwyczaj kupuje się gotowe w plastikowym opakowaniu (nie smakują jak domowe ziemniaki w żadnym stopniu). Używa się zdecydowanie więcej gotowców i pół produktów, a przede wszystim wszystko jest ZA SŁODKIE! Dosłownie wszystko. Nawet chleb wydaje się mega słodki. Nie mam bladego pojęcia jak oni to robią. Raz spróbowałam pierogów w jednym miejscu i ktoś do masy dodał cukier. Pierogi ze słodkiego ciasta z ziemniakami i serem cheddar w środku (w Stanach nie ma twarogu).
Inną rzeczą jest kwestia manier. Na pewno idzie tutaj usłyszeć o wiele więcej proszę i dziękuję niż w Polsce. Zajęło mi trochę czasu, żeby nauczyć mówić się "thank you" przy praktycznie każdej okazji, dlatego na początku pewnie wiele osób myślało, że jestem "rude and impolite". Ludzie uśmiechają się do nieznajomych i zagadują wszystkich na około. Dzięki mojemu akcentowi zawsze budzę zainteresowanie wśród ludzi, więc z tego wywiązuje się wiele krótkich rozmów.
Z drugiej strony ludzie tutaj praktycznie nie używają noża. Na początku posiłku kroją wszystko na małe kawałeczki i potem zgarniają wszystko widelcem (gdy mają problem to pomagają sobie rękoma). Bekanie jest o wiele bardziej powszechne. Nadal jest uznawane, za nieładne, ale gdy po beknięciu powie się "excuze me" to wszystko jest ok. Tym sposobem wiele chłopaków w szkole beknęło najgłośniej jak to tylko możliwe, tak że idzie poczuć co jedli na śniadanie, jeden chłopak nawet beknął mi w twarz jak ze mną rozmawiał. Moja host siostra regularnie beka w domu, jej rodzice nie zwracają na to w ogóle uwagi.

A więc wiele rzeczy wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Na początku jest ciężko, ale z czasem idzie się do wszystkiego przyzwyczaić. Przepraszam za błędy, które zapewne popełniłam w tym poście (mówienie i pisanie po polsku jest o wiele zupełnie cięższe niż po angielsku).
Nareszcie, gdy wszystko ogarnęłam, to czas wyjeżdżać.... Ach, życie!

A więc rada na dziś dla przyszłych wymieńców "początki będą ciężkie, ale z czasem będzie lepiej!" (pamiętajcie o tym gdy będziecie płakali w swoją poduszkę, po ciężkim dniu :)
Ostatnio wszyscy! Absolutnie wszyscy! Pytają się mnie kiedy wracam do domu "stop, just stop"!

niedziela, 14 czerwca 2015

PROM!

Prom to amerykańska wersja studniówki, chociaż z pewnością kosztuje o wiele, wiele więcej. Sukienkę można kupić od $100 do $600, więc gdy do tego dodaje się wszystkie inne koszty ($50 bilet, limuzyna $45, fryzjer $60, paznokcie $20 etc), niektórzy wydają na tą jedną noc ponad $1000 (szaleństwo, co nie?!). Mi udało się trochę zaoszczędzić, bo sukienkę pożyczyłam od koleżanki, moja host mom była fryzjerką, więc włosy miałam zrobione za darmo, ale nadal musiałam zapłacić za bilet, limuzynę, butonierkę i tą śmieszną opaskę na nogę (nie mam bladego pojęcia jak się to nazywa), więc prom zdecydowanie jest jednym z największych wydatków podczas wymiany.

Prom is one of the biggest expenses through the year. The dress costs from $100 to $600 and If you add to that all the other things like the ticket $50, limo $45, hairdresser $60, nails $20 etc for some people it can be in total more than $1,000 (crazy, huh?!). I got lucky, cause I lend the dress from my friend an my host mom used to be a hairdresser, so I didn't have to pay for that, but I still had to pay for a ticket, limo, nails, boutonniere and that funny thing for the hand, so prom was one of the biggest expenses through my exchange for sure. 

Mój prom odbył się w ostatni piątek, moim partnerem był Denni (wymieniec z Niemiec). Jako dziewczyna musiałam mu kupić butonierkę i tą opaskę na nogę (haha), która później z mojej nogi szła na jego ramię, a on musiał mi kupić corsages (opaska z kwiatami na rękę). Robiliśmy zdjęcia aż w trzech miejscach (najpierw mój ogród, potem pojechaliśmy do domu Bailee, gdzie jej kuzynka zrobiła nam bardziej profesjonalne zdjęcia i potem w domu Allison (chyba, nie znam jej haha) skąd wyruszyła limuzyna.

My prom took place last Friday and my prom's partner was Denni (exchange student from Germany). As a girl I had to buy a boutonniere for him and that thing for leg that later went on his arm, he bought me corsages (the flowers on my hand). We took pics in three places (my garden, Bailee's house where her cousin took more professional  pics and the Alisson's house - place from where limo took us for prom.
Tematem naszego promu był "La Cirque De La Nuit" - Nocny Cyrk. Na każdym stoliku znajdowała się kula do wróżenia, można było pójść na krzesełka, artysta rysował karykatury, można było wygrać pluszaki w wielu grach etc, więc sala zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Muzyka niestety nie powalała i mimo, że próbowaliśmy tańczyć średnio nam szło. Po promie miałam pójść do wynajętego domu na weekend razem z moją host siostrą  i jej znajomymi, ale wiedzieliśmy, że w tej miejscowości będzie dużo policjantów tej nocy (nawet gdybym była w 100% trzeźwa i czysta, nadal istniało ryzyko, że mogę już nigdy nie być wpuszczona na teren Stanów, bo przebywam z nieletnimi pod wpływem alkoholu), więc w ostaniej chwili z Dennim zmieniliśmy zdanie i wraz z jego mamą pojechaliśmy nad Wodospad Niagara, na śniadanie o drugiej w nocy, pokazaliśmy się moim rodzicom na Skype i taplaliśmy w jacuzzi do 5 rano, więc noc jak najbardziej zaliczam do udanych :)

The theme of our prom was "La Cirque De La Nuit" - The circus of the night. On each table was the big ball for future teller, chairs to ride on (no idea of English name), artist was painting portraits, we could win teddy bears etc, so room made a huge impression on me. Unfortunately the music sucked, we tried to dance but it was hard. After prom I was supposed to go with my host sister and her friends to the rented house for the weekend, but we knew that there will be a lot of police that night (even If I would be 100% sober and clear, I could be never enter to the US again because I was with underage people under the alcohol influence), so in the last moment me and Denni changed our minds and we went with his mom to Niagara Falls, ate breakfast at 2 am, skyped with my parents and sit in hot tube until 5 am, so the night was really fun after all :)
Gdy czekaliśmy na mamę Denniego zjawili się dwaj policjanci na koniach. Ten moment był niezwykle śmieszny, bo siedzimy sobie na ławce i rozmawiamy, odwracam się, a tutaj wynurza się głowa konia zza roku w środku miasta (takie WTF?!)

When we were waiting for Denni's mom to come, two policeman on horses came to us. This moment was incredibly funny, cause we were sitting on the bench talking, I turn around and I see the horse's head moving from behind the corner in the middle of the city (like WTF?!)

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Lancaster, NY

Tak, tak. Na moim blogu widnieje, że mieszkam w Buffalo, jednak tak naprawdę mieszkam w Lancaster (przedmieścia Buffalo) około 20 minut drogi od miasta.
Moja host mom jest członkiem Girl Scouts i jakiś czas temu zabrała mnie na ich spotkanie. Miałam okazję zwiedzić muzeum naszego miasteczka i straży pożarnej :)
Muzeum Straży Pożarnej. Tak na marginesie to w Stanach, wszyscy strażacy na przedmieściach/ w małych miejscowościach to wolontariusze. Nie dostają oni żadnych pieniędzy za swoją pracę w przeciwieństwie do strażaków z dużych miast.
\
Uwaga! Model Built by Michael Leszczynski! Nie wiem czy już to wspominałam, ale dużo osób w moim rejonie ma polskie korzenie (sposób w jaki wymawiają polskie nazwiska doprowadza mnie do szaleństwa). Moje nazwisko wymawiane jest Dżankołska. Grrrr
No i na koniec dnia udaliśmy się na degustację czekolady. Ta firma zajmuje się wytwarzaniem tylko i wyłącznie gorzkiej czekolady i cały proces przebiega na zapleczu (co można zobaczyć przez szybę). Dlatego tabliczka czekolady (mniejsza od regularnej) kosztuje $8. Mega drogo, ale ta czekolada jest zdrowa (brak cukru) w porównaniu do tej którą kupuje się w sklepie, więc być może dla niektórych warto :)

sobota, 23 maja 2015

Letchworth State Park + promposal

W zeszłą niedzielę razem z moją host rodziną pojechaliśmy do Parku Narodowego Letchworth. Jest on nazywany Wielkim Kanionem Wschodu, ponieważ znany jest głównie z wielkiej doliny, z trzema wodospadami. Widoki były absolutnie przepiękne, definitywnie jedno z moich ulubionych miejsc w Stanach :)

Last Sunday I went with my host family to Letchworth State Park. It's being called the Grand Canyon of East, because it's known from his deep valley and three waterfalls. The views were absolutely gorgeous and it became one of my favorite places in the US :)
Letchworth Park powstał dzięki temu, że William Pryor Letchworth oddał to całe terytorium w ramach donacji (tak, tak, to całe terytorium należało do niego). Mieszkał w domu zamieszczonym powyżej, a z okien mógł sobie podziwiać widok poniżej.

The Letchworth Park exists, because William Pryor Letchworth donated this all area to the state (yes, yes this all territory was just his). He was living in the house above, and had the view for this waterfall from the windows from his house.
 
Znalazłam zdjęcie Letchworth'a (?) w parku / I've found Letchworth's picture in the park
W zeszły poniedziałek oficjalnie zaprosiłam wymieńca z Niemiec na prom (zdecydowaliśmy, że idziemy razem jakoś dwa miesiące temu, ale chciałam zrobić to oficjalne amerykańskie "promposal").
Skontaktowałam się z jego host mamą i w poniedziałek po południu po prostu wparowałam do jego pokoju z plakatem. Jego mina -bezcenna. Nie miał bladego pojęcia co się dzieje haha

Last Monday I've officially asked the exchange student from Germany for prom (we knew that we are going together for last two months, but I wanted to do this typical American promposal).
I talked to his host mom and on Monday afternoon I just came into his bedroom with the poster (his face - priceless) He had no idea what's going on haha
Większość ludzi po prostu robi plakat (albo kupuje pączki, torty z "prom?"), ale niektórzy mają naprawdę fajne i oryginalne pomysły:
Most of the people just simply make a poster (or buy a cake, donuts with "prom?"), but some people have got really cool ideas:
cityofboba:
So today in English class, I got a call slip. When I went into the office, I was asked about my locker; which didn’t make really any sense at all. After about a minute of just explaining where my locker was, the teacher sent me back to my class. When I walked back into class, reaching to give my teacher my slip, I was surprised to turn around and see my boyfriend come out of a box…he was asking me to prom. Now I know we haven’t been together for like years and we’re just in high school, but these past months have been amazing and he’s really made me a better person. Always making me smile, feeding me constantly because he knows how much I love my food, and understanding my love for Kai and Zelo (as I understand his with Taylor Swift) Even though to other people this may be too early to say, but I love him…and I’m going to prom bitchesss!

Sometimes the best promposals come in big packages! Submit your promposal video to our Best Promposal 2013 contest at FineTuxedos.com, where the winner receives a free prom tux!
source: cityofboba
20 Creative Ways To Ask Someone Out {Prom, Dance, Date} - Tip Junkie. A guy that asked me to last years prom using the puzzle one but gave it to my teachers in school! I loved it!
source: Sarah Bertapelle
Way to put some heart into it!  Hope the answer was yes. Next step is finding a great tuxedo for prom. 
source:loveherwisely
source: Sarah Bertapelle
#promposal #prom maybe for Sadie's...every princess needs and prince so will you be my prince for Sadie's
source: Sarah Bertapelle