Każda przerwa trwa 5 minut i w tym czasie trzeba przemieścić się do swojej klasy i pójść fo szafki. Nikt nie używa tutaj zeszytów ani nawet podręczników, do każdego przedmiotu mamy osobny segregator, gdzie notatki robimy na kartkach papieru, a nauczyciele dają nam gotowe kserówki.
Szkoła tutaj zaczyna się o 7.34, a mój autobus przyjeżdża po mnie o 6.48. Codziennie mam zadanie domowe (nawet bardzooo dużo), ale za to quizy i testy są banalne. Wszędzie A, B, C, D. Z quizu, z mapy US miałam maximum punktów, lepiej niż większość klasy, więc generalnie nie jest źle biorąc pod uwagę, że wszystko jest po angielsku :)
Największe wydarzenie szkolne to oczywiście mecz futbolu. Praktycznie cała szkoła się zjawia, ale także rodziny z małymi dziećmi. Oczywiście cheerliderki i marching band:)
Moja okolica:
Pierwszy mecz hockeya w moim życiu. Let's go Buffalo! Sabres!Happy pasta. Czego to Amerykanie nie wymyślą. Jadłam też melona o smaku limonki i 'masło' w sprayu o nazwie 'I cant belive it's not butter'.
Ja po courtyard dance gdyby ktoś zastanawiał się jak wyglądam :)